Regulamin^^

1.Yaoi opowiada o miłości zarówno psychicznej, jak i fizycznej między dwoma mężczyznami. Lżejszą formą yaoi jest shounen-ai. Proszę więc wszystkich homofonów, żeby kulturalnie opuścili tego bloga, a nie rozdrabniali się na temat jego treści. 
Pozostałych zapraszam do czytania i komentowania^^. 

2. Można komentować pod starymi notkami^^. 


3. Nie życzę sobie obrażania mnie, postaci a tym bardziej treści.^^ 



4. Krytyka.. Może być..^^(A w granicach zdrowego rozsądku^^) 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 
Regulamin może być w każdej chwili zmieniony xD
By Kushina w Yakuzie…

piątek, 27 listopada 2009

Rozdział: 6.

Rozdział: 6.
            „Siedem nocy…”                 Part 2.
Wierzę w ciebie
Rzucam wszystko tylko po to by cię odnaleźć
Muszę być z tobą aby żyć, aby oddychać
Przejmujesz mnie…
- Słuchaj. Siedem nocy… – Nachylił się nade mną i pocałował mnie.
- A co potem? – Zapytałem odwracając głowę i patrząc w bok.
- Potem będziesz wolny…
- Jak to „wolny”? Wypuścicie mnie?
- Hai. – Przytaknął ruchem głowy i pchnął mnie na łóżko, uśmiechając się  lodowato. Całą swoją wolą starałem się, aby nie odwrócić wzroku, ale po chwili i tak spuściłem wzrok. Te oczy tak chłodne. Bez wyrazu. Zimne. Zacząłem się trząść. Z moich oczu znowu pociekły łzy. Jedna, druga. A on patrzył.
- Zrób to, i daj mi spokój. – wysyczałem. Mężczyzna uśmiechnął się, jak szaleniec i przejechał opuszkami palca, po mojej nagiej skórze ramion. Rysując kółeczka zjechał, z nich na klatkę piersiową, przejechał wzdłuż rany, a później uśmiechnął się lekko i odparł pożądliwym głosem.
- Czy na pewno  mam cię znowu zerżnąć? – Jęknąłem, gdy zaczął pocierać palcami, o moje sutki, po czym patrząc w czarne, napalone oczy Itachi’ego. Zrobiło mi się tak jakoś.. Eeee.. Lżej? Może. Zlizał łzy z moje twarzy i ponownie zapytał. – mam cię znowu zerżnąć..? – Drgnąłem, czując sunący język po mojej szyi.
- Nie… Chcę.. Ah! – Jęknąłem, gdy jego zwinne, długie palce zaglądały za moje spodnie. Jak wcześniej Nie chciałem teraz chciałem tego. Naprawdę. – Kurwa zrób to. – Jęknąłem mu na ucho. Uśmiechnął się chamsko i wszedł we mnie mocno i gwałtownie. Po pomieszczeniu rozniósł się głośny wrzask, który wyszedł z mego gardła. Czułem się tragicznie. Po mych policzkach spłynęły łzy. Poruszał się szybko i gwałtownie. Jęczałem, z bólu i z chorej przyjemności. Poczułem się jak dziwka. Rżnął mnie długo, dopóki nie zemdlałem.
***
                Obudziłem się rano, następnego dnia. Poczułem, że ktoś mnie gładzi po policzku. Drgnąłem.
- Itachi? – Poczułem delikatne cmoknięcie w czoło. Otworzyłem szybko oczy i uderzyłem głową w coś twardego.
- Deidara. – Syknął ktoś łapiąc się za czoło, w które właśnie uderzyłem.
- Przepraszam… – Rudowłosy Nagato, wyglądał na złego, ale w jego szarych oczach samsary dostrzegłem rozbawienie.
  - Dobra.. Zbieraj się. Macie misję.. – Westchnął cierpiętniczo, masując swą głowę.
- M-misje? O_o. – Zająknąłem się na słowo misja..
- Tak.. Tu masz akta i macie go zniszczyć.. – Powiedział zimno. – Deidara. Ubieraj to.. – Spojrzałem na płaszcz, miał on czerwone chmury, oraz białe obwódki dokoła nich. – A i Itachi już czeka na podwórku, a on nie cierpi czekać.. – Mruknął pod nosem i wyszedł z pokoju, zamykając drzwi.
- „Nie… lubi… czekać? – Zacząłem się śmiać. – No to teraz się nauczysz.. – Spojrzałem na zegar była 10:15, do dwunastej pozostała mi godzina i 45minut. Uśmiechnąłem się po czym wstałem ochoczo, jak nigdy i ruszyłem w stronę łazienki, ciesząc się jak małe dziecko.
***
                Po kąpieli poszedłem do kuchni i zjadłszy śniadanie, wyszedłem na misje.
…******…
Oczy Samsary.. - Rinnegan (jap. 輪廻眼? dosł. "oko Samsary") jest najpotężniejszą z trzech wielkich technik wzrokowych (jap. 瞳術 dōjutsu?). Rinnegan charakteryzuje się szarymi obwódkami wokół źrenicy oka. Dzięki tym oczom można przenosić swój umysł z jednego ciała do drugiego, co zapewnia nieśmiertelność.
Posiadacze rinnegana:

Rikudō Sennin (jap. 六道仙人 dosł. "Xian sześciu światów"?)
Nagato.

sobota, 14 listopada 2009

Rozdział: 4.


Rozdział: 4.
            „Siedem nocy…”                 Part 1
Tyle nie otwartych łez
Zanim los przytuli mnie
Tyle pustych dni, nim uwolniłam się, z tamtych chwil.
Każdy dzień oddala mnie
Bo jego ramię siłą jest,
ocaliłeś mnie.
Czułość wyśniona…
  …i spełniona.


Zabij mnie, zamknij mnie w klatce i torturuj, ale wiedz, że ja i tak cię będę kochał…
  Zabiłeś mnie, zabiłeś wszystko co miałem, co chciałem, co kochałem. Odebrałeś wolność, odbierz i niewinność, ale ja i tak będę przy tobie.. Kochaj mnie, bądź ze mną. Twój szept mnie niszczy, twa dłoń przejeżdża po mych udach. Lekko. Delikatnie. Przymykam oczy. Kochaj mnie kochaj…

(Hehe… Niema to jak zacząć noc od Yaoi xD.)
…Itachi!! 
***
            Obudziłem się zlany zimnym potem. Było coś około godziny 5:45
- „Kami-sama co to było?” – Zapytałem samego siebie w myślach. Wstałem z mahoniowego łoża i przeciągnąłem się, a po chwili wszedłem do łazienki. Łazienka jak każda. Prysznic, umywalka, na ścianie zielone kafelki, zaś na podłodze białe. Po prawej stronie mam kibelek.. Wszedłem pod prysznic, ówcześnie zdejmując z siebie ciuchy. Włączyłem wodę po czym zacząłem myć głowę. Wziąłem szampon z  szafeczki, znajdującej się z prawej strony. Usłyszałem czyjeś kroki, ale nie przejąłem się tym. Kąpałem się dalej. Nałożyłem sobie szamponu na rękę a po chwili poczułem delikatny dotyk na mej tali. – Itachi? – Podskoczyłem czując, że wyższy mężczyzna całuję moje ciało swymi ustami.
- Ciii… – Wyszeptał liżąc mnie za uchem. Oparłem głowę o blady tors mężczyzny, czując coś dziwnego. Nie rozumiałem tego uczucia, ale w jego ramionach czułem… czułem bezpieczeństwo. To ciepło, bijące od jego ciała. Otworzyłem oczy, które nie wiedzieć kiedy zamknąłem i poczułem, jak jego dłonie powoli splatają się z moimi. Było mi przyjemnie naprawdę.
- Dlaczego? – Delikatnie  przejechał dłonią po moim penisie. – Nie odpowiesz mi? – Spojrzałem w te dwa czarne tunele, które spały. Yyyy…  Ale jak to spały? – CHOLERA… – Jęknąłem. – „Czy on lunatykuje?!” – Znowu mnie chciał przelecieć. – Itachi. Itachi przestań wyplątałem się jakimś cudem z uścisku i wyszedłem z łasicą, nagi z mojej łazienki i  skierowałem się z nim do łóżka.(Mhahaha) Pchnąłem go na łóżko, także położył się na nim i wtulił nos w zagłębienie mojej poduszki. W tym czasie ja wróciłem do kąpieli.
***
            Po około dwóch godzinach wyszedłem z łazienki. Itachi’ego już niebyło. Ubrałem się i wyszedłem do kuchni.
- Cholera gdzie jest kuchnia? – Mruknąłem zdezorientowany, gdy naglę ujrzałem czerwonowłosego chłopaka. – Sasori no danna un! – Krzyknąłem za nim potykając się o własną nogę, i wpadając w ramiona czerwonowłosego chłopaka. – Uważał słoneczko.
  - Uh?! Co to? – Spojrzałem, na rzecz, która mnie trzymała. – Marionetka?! – To była piękna lalka, która przypominała z wyglądu Sasori’ego. – Dziękuję… – Spojrzałem na marionetkę, a potem na chłopaka. – Sasori no danna un… Gdzie jest kuchnia? – Zapytałem i podniosłem się z ziemi.
- Ohh… Właśnie tam idę… – Uśmiechnął się i poszliśmy.


Gdybym się odwrócił spostrzegłbym parę smutnych czarnych oczu…
***

Dotarliśmy do kuchni. Kuchnia była brązowa. Szafeczki brązowe, stół brązowy, kafelki na ścianie były brązowe.
- Uhh…? – Rozejrzałem się za brązową lodówą i brązowym jedzeniem, ale tego tu nie było. Sasori usiadł i zerknął na mnie zdziwiony.
- Siadaj. Konan dziś robi śniadanie, a jej gust jest naprawdę dziwny. – Zachichotał czerwono włosy.
***
- …Nie no a słyszeliście to? – Zaczął Hidan. –
Wychowawczyni na Japońskim:
- Jutro na polski przychodzi dyrektor...
(ktoś z klasy) - A co, nie ma co robić?! Niech sobie kupi kostkę Rubika!
- …jak mówiłam, przychodzi dyrektor żeby zobaczyć jak sobie radzę z nową klasą.
- Chyba sobie pani jednak średnio radzi - ktoś z klasy, wskazując na kolesia z tyłu, który próbował
przepiłować wsuwką do włosów kraty w oknach. (pani zignorowała...a koleś dalej piłował)
- Macie być jutro cicho. Wstać jak wejdzie dyrektor, zgłaszać się kiedy o coś zapytam, itd. Teraz możecie
robić co wam się żywnie podoba, ale jutro wszyscy mają być spokojni.
- Znaczy, że teraz możemy robić wszystko? - zapytał ktoś z tyłu
- No w pewnym... - dalszej części jakże przejmującej wypowiedzi nie dane nam było usłyszeć, gdyż 24/28 osób z klasy wyszło na przechadzkę po korytarzu... – Zaczęliśmy śmiać.
- Ja pierdole, otaczają mnie idioci… – Bardziej charknął, aniżeli jęknął głucho siedzący obok mnie Itachi. Wyglądał jak by chciał pieprznąć łbem o blat stół.
***
            Po śniadaniu poszedłem do mojego pokoju, po położyłem się na łóżku. Itachi wszedł do mnie cicho, niczym łasica, która chcę wykraść jajka z gniazda.
- Co jest Itachi? – Otworzyłem oczy, czując, że pościel ugina się pode mną.
- Słuchaj. Siedem nocy… – Nachylił się nade mną i pocałował mnie.
- A co potem? – Zapytałem odwracając głowę i patrząc w bok.
- Potem będziesz wolny…
…******…
            Ahhhh…^^ To była dopiero część: I, A części będzie: 7…

No danna – Określenie znane jako „Mistrz” / „Nauczyciel”, ale w wyższym stopniu.