Regulamin^^

1.Yaoi opowiada o miłości zarówno psychicznej, jak i fizycznej między dwoma mężczyznami. Lżejszą formą yaoi jest shounen-ai. Proszę więc wszystkich homofonów, żeby kulturalnie opuścili tego bloga, a nie rozdrabniali się na temat jego treści. 
Pozostałych zapraszam do czytania i komentowania^^. 

2. Można komentować pod starymi notkami^^. 


3. Nie życzę sobie obrażania mnie, postaci a tym bardziej treści.^^ 



4. Krytyka.. Może być..^^(A w granicach zdrowego rozsądku^^) 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 
Regulamin może być w każdej chwili zmieniony xD
By Kushina w Yakuzie…

czwartek, 3 grudnia 2009

Uwaga:


AUKCJA 2009r.
Gorąco zapraszamy Państwa w mury Gimnazjum nr 5 im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Mysłowicach na jubileuszową X Aukcję Prac Plastycznych wykonanych przez uczniów naszej szkoły. Dochód z imprezy tradycyjnie przekazany zostanie na rzecz Hospicjum „Cordis.” Wesprze także działalność Klubu Młodego Plastyka.
Zapraszamy 7 XII 2009 r. o godz. 17 .00 do Sali gimnastycznej naszej szkoły. Spotkanie umili Państwu występ szkolnego Koła PCK. Wierzymy, że los drugiego człowieka nie jest Państwu obojętny i zaszczycicie nas Swoją obecnością.
„To my mamy wyciągać z przepaści”
Społeczność Gimnazjum nr. 5.

********************************************************

Mnie też tam spotkacie:D:D Będę w kawiarence:)

piątek, 27 listopada 2009

Rozdział: 6.

Rozdział: 6.
            „Siedem nocy…”                 Part 2.
Wierzę w ciebie
Rzucam wszystko tylko po to by cię odnaleźć
Muszę być z tobą aby żyć, aby oddychać
Przejmujesz mnie…
- Słuchaj. Siedem nocy… – Nachylił się nade mną i pocałował mnie.
- A co potem? – Zapytałem odwracając głowę i patrząc w bok.
- Potem będziesz wolny…
- Jak to „wolny”? Wypuścicie mnie?
- Hai. – Przytaknął ruchem głowy i pchnął mnie na łóżko, uśmiechając się  lodowato. Całą swoją wolą starałem się, aby nie odwrócić wzroku, ale po chwili i tak spuściłem wzrok. Te oczy tak chłodne. Bez wyrazu. Zimne. Zacząłem się trząść. Z moich oczu znowu pociekły łzy. Jedna, druga. A on patrzył.
- Zrób to, i daj mi spokój. – wysyczałem. Mężczyzna uśmiechnął się, jak szaleniec i przejechał opuszkami palca, po mojej nagiej skórze ramion. Rysując kółeczka zjechał, z nich na klatkę piersiową, przejechał wzdłuż rany, a później uśmiechnął się lekko i odparł pożądliwym głosem.
- Czy na pewno  mam cię znowu zerżnąć? – Jęknąłem, gdy zaczął pocierać palcami, o moje sutki, po czym patrząc w czarne, napalone oczy Itachi’ego. Zrobiło mi się tak jakoś.. Eeee.. Lżej? Może. Zlizał łzy z moje twarzy i ponownie zapytał. – mam cię znowu zerżnąć..? – Drgnąłem, czując sunący język po mojej szyi.
- Nie… Chcę.. Ah! – Jęknąłem, gdy jego zwinne, długie palce zaglądały za moje spodnie. Jak wcześniej Nie chciałem teraz chciałem tego. Naprawdę. – Kurwa zrób to. – Jęknąłem mu na ucho. Uśmiechnął się chamsko i wszedł we mnie mocno i gwałtownie. Po pomieszczeniu rozniósł się głośny wrzask, który wyszedł z mego gardła. Czułem się tragicznie. Po mych policzkach spłynęły łzy. Poruszał się szybko i gwałtownie. Jęczałem, z bólu i z chorej przyjemności. Poczułem się jak dziwka. Rżnął mnie długo, dopóki nie zemdlałem.
***
                Obudziłem się rano, następnego dnia. Poczułem, że ktoś mnie gładzi po policzku. Drgnąłem.
- Itachi? – Poczułem delikatne cmoknięcie w czoło. Otworzyłem szybko oczy i uderzyłem głową w coś twardego.
- Deidara. – Syknął ktoś łapiąc się za czoło, w które właśnie uderzyłem.
- Przepraszam… – Rudowłosy Nagato, wyglądał na złego, ale w jego szarych oczach samsary dostrzegłem rozbawienie.
  - Dobra.. Zbieraj się. Macie misję.. – Westchnął cierpiętniczo, masując swą głowę.
- M-misje? O_o. – Zająknąłem się na słowo misja..
- Tak.. Tu masz akta i macie go zniszczyć.. – Powiedział zimno. – Deidara. Ubieraj to.. – Spojrzałem na płaszcz, miał on czerwone chmury, oraz białe obwódki dokoła nich. – A i Itachi już czeka na podwórku, a on nie cierpi czekać.. – Mruknął pod nosem i wyszedł z pokoju, zamykając drzwi.
- „Nie… lubi… czekać? – Zacząłem się śmiać. – No to teraz się nauczysz.. – Spojrzałem na zegar była 10:15, do dwunastej pozostała mi godzina i 45minut. Uśmiechnąłem się po czym wstałem ochoczo, jak nigdy i ruszyłem w stronę łazienki, ciesząc się jak małe dziecko.
***
                Po kąpieli poszedłem do kuchni i zjadłszy śniadanie, wyszedłem na misje.
…******…
Oczy Samsary.. - Rinnegan (jap. 輪廻眼? dosł. "oko Samsary") jest najpotężniejszą z trzech wielkich technik wzrokowych (jap. 瞳術 dōjutsu?). Rinnegan charakteryzuje się szarymi obwódkami wokół źrenicy oka. Dzięki tym oczom można przenosić swój umysł z jednego ciała do drugiego, co zapewnia nieśmiertelność.
Posiadacze rinnegana:

Rikudō Sennin (jap. 六道仙人 dosł. "Xian sześciu światów"?)
Nagato.

sobota, 14 listopada 2009

Rozdział: 4.


Rozdział: 4.
            „Siedem nocy…”                 Part 1
Tyle nie otwartych łez
Zanim los przytuli mnie
Tyle pustych dni, nim uwolniłam się, z tamtych chwil.
Każdy dzień oddala mnie
Bo jego ramię siłą jest,
ocaliłeś mnie.
Czułość wyśniona…
  …i spełniona.


Zabij mnie, zamknij mnie w klatce i torturuj, ale wiedz, że ja i tak cię będę kochał…
  Zabiłeś mnie, zabiłeś wszystko co miałem, co chciałem, co kochałem. Odebrałeś wolność, odbierz i niewinność, ale ja i tak będę przy tobie.. Kochaj mnie, bądź ze mną. Twój szept mnie niszczy, twa dłoń przejeżdża po mych udach. Lekko. Delikatnie. Przymykam oczy. Kochaj mnie kochaj…

(Hehe… Niema to jak zacząć noc od Yaoi xD.)
…Itachi!! 
***
            Obudziłem się zlany zimnym potem. Było coś około godziny 5:45
- „Kami-sama co to było?” – Zapytałem samego siebie w myślach. Wstałem z mahoniowego łoża i przeciągnąłem się, a po chwili wszedłem do łazienki. Łazienka jak każda. Prysznic, umywalka, na ścianie zielone kafelki, zaś na podłodze białe. Po prawej stronie mam kibelek.. Wszedłem pod prysznic, ówcześnie zdejmując z siebie ciuchy. Włączyłem wodę po czym zacząłem myć głowę. Wziąłem szampon z  szafeczki, znajdującej się z prawej strony. Usłyszałem czyjeś kroki, ale nie przejąłem się tym. Kąpałem się dalej. Nałożyłem sobie szamponu na rękę a po chwili poczułem delikatny dotyk na mej tali. – Itachi? – Podskoczyłem czując, że wyższy mężczyzna całuję moje ciało swymi ustami.
- Ciii… – Wyszeptał liżąc mnie za uchem. Oparłem głowę o blady tors mężczyzny, czując coś dziwnego. Nie rozumiałem tego uczucia, ale w jego ramionach czułem… czułem bezpieczeństwo. To ciepło, bijące od jego ciała. Otworzyłem oczy, które nie wiedzieć kiedy zamknąłem i poczułem, jak jego dłonie powoli splatają się z moimi. Było mi przyjemnie naprawdę.
- Dlaczego? – Delikatnie  przejechał dłonią po moim penisie. – Nie odpowiesz mi? – Spojrzałem w te dwa czarne tunele, które spały. Yyyy…  Ale jak to spały? – CHOLERA… – Jęknąłem. – „Czy on lunatykuje?!” – Znowu mnie chciał przelecieć. – Itachi. Itachi przestań wyplątałem się jakimś cudem z uścisku i wyszedłem z łasicą, nagi z mojej łazienki i  skierowałem się z nim do łóżka.(Mhahaha) Pchnąłem go na łóżko, także położył się na nim i wtulił nos w zagłębienie mojej poduszki. W tym czasie ja wróciłem do kąpieli.
***
            Po około dwóch godzinach wyszedłem z łazienki. Itachi’ego już niebyło. Ubrałem się i wyszedłem do kuchni.
- Cholera gdzie jest kuchnia? – Mruknąłem zdezorientowany, gdy naglę ujrzałem czerwonowłosego chłopaka. – Sasori no danna un! – Krzyknąłem za nim potykając się o własną nogę, i wpadając w ramiona czerwonowłosego chłopaka. – Uważał słoneczko.
  - Uh?! Co to? – Spojrzałem, na rzecz, która mnie trzymała. – Marionetka?! – To była piękna lalka, która przypominała z wyglądu Sasori’ego. – Dziękuję… – Spojrzałem na marionetkę, a potem na chłopaka. – Sasori no danna un… Gdzie jest kuchnia? – Zapytałem i podniosłem się z ziemi.
- Ohh… Właśnie tam idę… – Uśmiechnął się i poszliśmy.


Gdybym się odwrócił spostrzegłbym parę smutnych czarnych oczu…
***

Dotarliśmy do kuchni. Kuchnia była brązowa. Szafeczki brązowe, stół brązowy, kafelki na ścianie były brązowe.
- Uhh…? – Rozejrzałem się za brązową lodówą i brązowym jedzeniem, ale tego tu nie było. Sasori usiadł i zerknął na mnie zdziwiony.
- Siadaj. Konan dziś robi śniadanie, a jej gust jest naprawdę dziwny. – Zachichotał czerwono włosy.
***
- …Nie no a słyszeliście to? – Zaczął Hidan. –
Wychowawczyni na Japońskim:
- Jutro na polski przychodzi dyrektor...
(ktoś z klasy) - A co, nie ma co robić?! Niech sobie kupi kostkę Rubika!
- …jak mówiłam, przychodzi dyrektor żeby zobaczyć jak sobie radzę z nową klasą.
- Chyba sobie pani jednak średnio radzi - ktoś z klasy, wskazując na kolesia z tyłu, który próbował
przepiłować wsuwką do włosów kraty w oknach. (pani zignorowała...a koleś dalej piłował)
- Macie być jutro cicho. Wstać jak wejdzie dyrektor, zgłaszać się kiedy o coś zapytam, itd. Teraz możecie
robić co wam się żywnie podoba, ale jutro wszyscy mają być spokojni.
- Znaczy, że teraz możemy robić wszystko? - zapytał ktoś z tyłu
- No w pewnym... - dalszej części jakże przejmującej wypowiedzi nie dane nam było usłyszeć, gdyż 24/28 osób z klasy wyszło na przechadzkę po korytarzu... – Zaczęliśmy śmiać.
- Ja pierdole, otaczają mnie idioci… – Bardziej charknął, aniżeli jęknął głucho siedzący obok mnie Itachi. Wyglądał jak by chciał pieprznąć łbem o blat stół.
***
            Po śniadaniu poszedłem do mojego pokoju, po położyłem się na łóżku. Itachi wszedł do mnie cicho, niczym łasica, która chcę wykraść jajka z gniazda.
- Co jest Itachi? – Otworzyłem oczy, czując, że pościel ugina się pode mną.
- Słuchaj. Siedem nocy… – Nachylił się nade mną i pocałował mnie.
- A co potem? – Zapytałem odwracając głowę i patrząc w bok.
- Potem będziesz wolny…
…******…
            Ahhhh…^^ To była dopiero część: I, A części będzie: 7…

No danna – Określenie znane jako „Mistrz” / „Nauczyciel”, ale w wyższym stopniu.


sobota, 10 października 2009

Rozdział: 3.

Rozdział: 3.
 „Śpij dziecino śpij…”
Całują moje oczy i kładą mnie spać…
 Obudziłem się rano. Skóra w okolicach moich dolnych partii ciała piekła nie miłosiernie. Wstałem powoli, ale po chwili rana się otworzyła i znowu opadłem na poduszki.
- „Kurwa moja dupa.” – Syknąłem głucho i po chwili poczułem „coś”. Odwróciłem powoli głowę i wrzasnąłem przeraźliwie. Byłem pewien, że wszyscy w tym pojebanym miejscu mnie usłyszeli. Bo oto obok mnie śpi anioł w ludzkiej skórze(Sorry, nie mogłam się powstrzymać^^.). Mężczyzna o kruczoczarnych włosach najprawdopodobniej spał, ale nie jestem tego pewny. Uniosłem dłoń i opuszkami palców już chciałem go dotknąć gdy, nagle silna dłoń mężczyzny złapała mnie za nadgarstek, a po chwili długowłosy usiadł na mnie i spojrzał mi w oczy. Zrobił to tak gwałtownie, że zimny prąd przeszył moje ciało. – I co znowu mnie zjebiesz?!! – Uderzył mnie w policzek.
- Może… – Syknąłem gdy pieczenie dało się we znaki. – Wstawaj i idź się umyć… – Rozkazał mi, a ja biegiem skierowałem się do łazienki.
***
- Ani słowa Painowi. – Wysyczał mi na ucho. Skuliłem się w sobie, ale na zewnątrz nie dałem nic po sobie poznać.. – Nazywam się Itachi. Ty to Deidara, nie? – Szedłem za czarną łasicą(^^), rozglądając się co chwila.
- H-hai… Dlaczego tu jestem? – Tym razem ja zapytałem.
- Nie wiem… Ale wiem, że tu ci się nie spodoba.. – Zaakcentował słowo „nie”.
- J-jak to… – Przeraziłem się.
- Witaj Sasori-san… – Spojrzałem, na chłopaka o zielonych oczach i czerwonych, lekko przybrudzonych włosach. – Znowu rozwaliłeś pracownie? – Zielone oczy spojrzały w czarne i iskierki rywalizacji zapłonęły w oczach chłopaka.
- A co ciebie to interesuje? – Zaśmiał się.
- Taa… ha, ha, ha… – Zironizował długowłosy. Przytupnąłem nogą, jak mała, pięcioletnia dziewczynka a mężczyźni raczyli zwrócić na mnie swoje dwa łby.
- Przepraszam, że panom przeszkadzam, ale ja i ta parszywa łasica mamy dokądś iść… – Warknąłem nie zadowolony. Widziałem w oczach Itachi’ego furię.
- Łasic! Hahaha! – Zaczął się śmiać zielonooki.. – Aaa… I Sasori jestem… A ty słodziutka?
- Słodziutki, jak już kwiatuszku. – Tego chłopaka już polubiłem. – Jestem Deidara.. – Zachichotał czerwono-włosy.
- Sorry mój błąd.
- Hej hiena i laleczka… długo będziecie tu tak stać? – Zupełnie zapomniałem o Itachi’m. Podskoczyłem, gdy poczułem dłoń Itachi’ego na swoim ramieniu. Po chwili ruszyliśmy dalej.
***
- …A to pokój Orochimaru… – Spojrzał krzywo na drzwi zza których wydobywała się orgia.
- Co się tam dzieje? – Zapytałem cicho, przestraszony.
- Pewnie Orochimaru ma nową zabawkę.
- „Zabawkę”? – Powtórzyłem i przeczesałem dłonią moje blond kosmyki na grzywce.
- Dobra a teraz idziemy do leadera. – Powiedział i poszliśmy w stronę ostatnich drzwi na lewo.
***
 Weszliśmy do wnętrza gabinetu. Chyba. W czarnym, skurzamy fotelu siedział mężczyzna o rudych, niczym marchew włosach i tego samego koloru oczach, ubrany w czarny garnitur, z telefonem w dłoni i patrząc się to na mnie to na Itachi’ego. W końcu przemówił.
- Witaj Deidara, nazywam się Pain… – A potem była rozmowa, na temat typu „Wiesz czemu tu jesteś…” albo „Czy wiem gdzie się znajduje…”
***
 Wszedłem do pokoju, byłem skonany. Wszedł do mnie również Itachi, którego nie zauważyłem. Zacząłem zdejmować czarny płaszcz, gdy nagle poczułem dłonie. Sunące po moim, teraz nagim brzuchu, a po chwili wsunęły się pod moją koszulkę i zahaczyły o sutki.
- Iie! – Zapiszczałem jak dziewczyna. – Yamero!! – Jęknąłem głucho, a moje długie blond włosy opadły mi na twarz – Puść mnie! – Powiedziałem błagalnie. Wykonał moje skomlące błaganie.
- Jesteś moją zabaweczką… – Szepną mi na ucho i wyszedł z pokoju.
- Zabaweczką?! – Wrzasnąłem za nim, ale jego już nie było. Podszedłem do drzwi i zamknąłem je na klucz. – „Teraz jestem bezpieczny…” – Pomyślałem i zacząłem się przebierać do pidżamy. Ubrany w białą pidżamę przypomniało mi się, że jestem nieumyty i z westchnieniem poszedłem do ogromnej łazienki.
***
 Po zrobieniu wszystkiego, co powinien zrobić każdy chłopak(dziewczyna.)i skierowawszy się do drzwi by je otworzyć, przypomniałem sobie, że nie jestem u siebie w domu i po organizacji błąka się ktoś o imieniu „Itachi”. Więc nie otwierając drzwi wszedłem do ciepłego łóżeczka i zaraz poszedłem nyny(^^)
…******…

Hai… – Tak.
Iie… – Nie.
Yamero – Coś na wzór: Nie rób tego lub Nie chcę(chyba^^)..

piątek, 2 października 2009

Rozdział: 2...

Rozdział: 2.
 Porwanie…


Żyj tak jakby to był ostatni wschód księżyca
Krzycz jakby nikogo tu nie było
Pomiń całą moją obronę
Trzymać cię, dotykać, kochać, lubisz to
To ostatni moment…

 Cudnie cholera. Właśnie doleciałem, na lotnisko w Tokio. Odwróciłem się i zamknąłem oczy. Znowu to samo. Jakiś facet złapał mnie za tyłek. Wyszedłem z lotniska kierując się w stronę mojego, starego domu..
***
- Tadaima…!! – Krzyknąłem i wszedłem do pokoju. Dom był pusty? Zza drzwi usłyszałem, jakiś huk. Zaniepokojony wpadłem do środka, a widok jaki ujrzałem był przerażający. Mój tata leżał w kałuży krwi. Nad nim stał jakiś białowłosy fagas(buhahaha), ubrany w czarny płaszcz z czerwonymi chmurami. Po chwili po czułem jak ktoś inny łapie mnie za szyję i odwraca moim ciałem o 120 ° i spojrzałem w czerwone tęczówki w których wirował wiatraczek(Sorry, nie wiedziałam, jak to opisać xD.) a po chwili poczułem, jak ogarnia mnie ciemność a ja sam zapadam się w błogi stan…
***
 Ocknąłem się w samochodzie. Pokręciłem się nie spokojnie i powoli otworzyłem me błękitne oczęta.
- Co jest?! – Zapiszczałem, widząc jak jestem ubrany. Żeńskie kimono. – Gdzie ja jestem? – Zapiszczałem i na tych miastowo usiadłem, ponieważ leżałem na tylnim siedzeniu.
- No nareście się obudziłeś… – Wymruczał do mnie długowłosy mężczyzna. – Nie szamotaj się. – Rozkazał mi. Przymknąłem oczy. – Jesteśmy. – Znowu zemdlałem.
***
 Obudziłem się w pokoju. Rozejrzałem się po nim. Drewniana komoda, drewniane ściany, drewniana szafa, drewniane podłoga… Wszystko tu było z drewna. Wstałem, przeciągnąłem się i… – Cholera no! – Krzyknąłem i spojrzałem w dół. Zobaczyłem na mojej nodze była przypięta metalowa obręcz. Mało to na sobie miałem… Niech to szlak(^^) babskie, czerwono-czarne, ze złotą szarfą kimono.
- Ohh… Wstałeś? – Mruknął głos, który doszedł mnie zza pleców. Odwróciłem się szybko i ujrzałem mężczyznę o kruczoczarnych włosach i hebanowych oczach. W dłoniach dzierżył tace z kanapkami i kubkiem gorącej czekolady. Wszedł do wnętrza pomieszczenia i postawił jedzenie i kubek na stoliczku nocnym… – Zjedz. Dobre. Kanapki są z sałatą, szynką i z…
- SASUKE! TY CHOLERO MAŁA! – Usłyszałem czyjś krzyk. – JA CI NOGI Z DUPY POWYRYWAM..! – Chłopak wyleciał z mojego więzienia jak z procy. Usiadłem na powrót na pościeli i skryłem twarz w dłoniach. Po chwili drzwi się ponownie otworzyły a ja poderwałem głowę. Zobaczyłem mężczyznę o kruczoczarnych, długich włosach, był podobny do tamtego chłopaka. Ale tamten miał krótsze włosy i był niższy.
- Gdzie ja kurwa jestem?!! – Mężczyzna nic nie powiedział. Zamknął drzwi i wszedł na łóżko. Przestraszony odskoczyłem od niego.
- Jesteś słodziutki… – szepnął, podchodząc do mnie. – Jessstem Orochiiiimmaarruu – Zasyczał mi na ucho przygryzając je.
- Że co?! – Zapiszczałem.
- Zostaw go Orochimaru… – Warknął zły mężczyzna tym razem był to. To był… Anioł w ludzkiej skórze. chłopak miał coś około dwadzieścia lub dwadzieścia dwa lata. – A ty wstawaj… – Mężczyzna zwrócił się do mnie zimnym tonem. – Orochimaru won… – Usiadłem na łóżku, przez cały czas patrząc się na długowłosego bruneta. – A ty… – Spojrzał na mnie i musnął moje usta ciepłym oddechem. Wzdrygnąłem się.
- Czego chcesz? – Zapytałem nieźle przerażony.
- Chcę ciebie… – Polizał mnie za uchem. Moje oczy rozszerzyły się w szoku gdy usta długowłosego musnęły mą szyję.
- „On oszalał?!” – Zajęczałem głucho czując, jak palce mężczyzny zagłębiają się pod materiałem mojego kimona. – Nie dotykaj mnie…!!
- Huh? Wybacz mały. Ale od dziś jesteś tylko i wyłącznie mój…
- Nie chcę…!! – Zajęczałem.
- Nie wiem czy wiesz, ale twoje ciało mówi co innego… – Za mruczał i przejechał dłonią po moim udzie. Zamknąłem oczy. Nie chciałem tego. Rozchylił mi nogi i powoli, żeby zrobić mi jak najwięcej bólu wszedł we mnie. Bolało. Tak cholernie bolało. Moje krzyki nie wzruszały go. Moje słowa echem odbijały się od drewnianych ścian pokoju. Rozpacz nie znajdowała odpowiedzi. Ciosy trafiały wpustkę. W końcu z oczu trysnęły łzy. Strach zmieszany ze wstydem. Ból z chorą bezsilną złością. Milczenie z krzykiem rozpaczy…
- Nie rób mi tego… nie rób!!!! – szeptałem gorączkowo, czując na swoim ciele namiętne pocałunki długowłosego. – Zabij mnie, ale tego nie rób… proszę… – Czarnooki nie słuchał. Zdawał się być całkowicie odurzony mą bliskością. Rozkoszował się moim widokiem pięknego ciała, gładkością skóry, każdym obnażonym fragmentem mego delikatnego ciała.
- Postaram się, by cię nie bolało… -powiedział do mnie odchylając moje nagie uda, po czym poczułem jak we mnie wchodzi. Zachłysnął się powietrzem. Moje drobne dłonie zacisnęły się na pościeli. Mym ciałem szarpnął spazm. Ból, który odczuwałem nie był tylko fizyczny. Bolała mnie cała dusza. Cierpiało całe serce… Brunet zaczął się poruszać. Z początku powoli, potem jednak przyspieszył. Jego ruchy były gwałtowne. Zachłanne.
- „On mnie gwałci… On to naprawdę robi…” – Przestałem walczyć, uświadamiając sobie, że to na nic, że moje opory na nic się nie zdadzą. Mogłem jedynie sprawić, że piekło będzie jeszcze gorsze. Wtedy poddałem się… Tak poddałem… po raz pierwszy w życiu. Jednocześnie przysięgając sobie, że ostatni Mężczyzna wpił palce w moje uda, opadając na mnie. Tak. Tak… Osiągnął to czego chciał. Doszedł we mnie. Poczułem rozlewające się w mym wnętrzu dziwne ciepło.. Zadrżałem z obrzydzenia, gdy zrozumiałem co to takiego. Zamknąłem oczy łkając w poduszkę. Żądza się uspokoiła…

…Zasnąłem.
…******…
Tadaima – Coś na wzór. „Wróciłem do domu” lub „Już jestem…”


  Dobra mniej więcej coś  takiego mi chodziło^_^..
Jak myślicie? Co teraz? Sama nie wiem.. Ciekawe, co wymyślisz Tarika-san^.^ 

środa, 30 września 2009

Rozdział 1

Teraz moja (czyli Tary) kolej.
Tytuł powinien brzmieć zlecenie.


Rozdział 1

Korytarz spowijał przyjemny pół mrok. Jedynie moje kroki przerywały panującą tu cisze.
Na końcu korytarza czekał już na mnie nowy nabytek Akatsuki.
Bezwiednie odgarnąłem do tyłu długie kosmyki mych czarnych włosów i automatycznie założyłem na twarz maskę. Wszelkie uczucia znikły z niej. Pozostał tylko chłód.
- Uchiha. – skłonił się srebrnowłosy.
Kiwnąłem głową i bez słowa wszedłem do gabinetu. W pomieszczeniu musiałem zmrużyć oczy, bowiem oślepiło mnie światło nie współ grane z mrokiem panującym na korytarzu.
Spojrzałem w stronę mosiężnego biurka, za którym siedział rudowłosy mężczyzna ubrany w czarny garnitur. Zapewne przerwałem mu rozmowę, bowiem niebieskowłosa kobieta zamilkła patrząc się na mnie podejrzanie.
- Dokończymy później. – powiedziała jeszcze i zostawiła nas samych.
Od razu zająłem jej miejsce.
Lider wpatrywał się na mnie jakby zastanawiając się czy przypadkiem nie wybuchnąć krzykiem i zgonić za wtargnięcie.
- Z tego, co pamiętam miałeś być wczoraj. – zauważył spokojnie.
- Nie moja wina. Misja przerosła Kisame. Przez jakiś czas będę musiał sam wykonywać misję. – zauważyłem podsuwając mu pod nos raport.
Poco będę go zanudzać skoro już i tak wszystko wie. W końcu to Lider!
- To się dobrze składa. – uśmiechnął się wrednie.
Z trudem powstrzymałem się przed wzdrygnięciem.
Podsunął mi pod nos papierową teczkę. Otwarłem ją wiedząc, że zawartość się mi nie spodoba.
- Co to za panienka? – spytałem, gdy mój wzrok padł na zdjęcie blondwłosej gówniary.
- To Deidara Yamanaka . – westchnął głęboko – I jest chłopakiem. Jego ojciec ma wobec nas dług.
- Kasa, czy coś innego? – spytałem zanim zdołałem się powstrzymać.
- Nie twoja sprawa. – nie sposób było nie zauważyć wyraźnego ostrzeżenia w głosie Peina.
- Masz go ściągnąć do Akatsuki. Nie obchodzi mnie jak, w tym, że dzieciak ma być w dobrym stanie! I będzie twoim partnerem na misjach, przynajmniej dopóki nie pozbierają Kisame do kupy. Potraktuj to jako karę za niesubordynację!
To był koniec rozmowy.
Opuszczając gabinet Lidera nie miałem już tak wyniosłej miny, co potwierdził złośliwy uśmiech na twarzy Hidana.
Wsiadając do mojego czarnego BMW zacząłem obmyślać już plan dorwania gówniarza.
Już mu współczułem…

poniedziałek, 28 września 2009

Prolog…

Hmm^^… Dobra ludzie pierwszy Rozdział: „Prolog” liczę, na komy ;D.

…******…
Rozdział:0.
Prolog…
 Zima. Jakieś trzy tygodnie do świąt. Płatki, delikatnie opadają na brukową ścieżkę. Idę tą wybrukowaną ścieżką. Pewnie się zastanawiacie, kim jestem, i co robie na przedmieściach Bronx? A tak… Jestem Deidara Yamanaka. Mam szesnaście lat, blond włosy, niebieskie, duże oczy, jestem Japończykiem, brązową kurtkę, mało to. Wygląd mam jak dziewczyna i właśnie wracam do mojego domu. Wracam z banku. Znowu. Od tygodnia tam chodzę. Mam ostatnio problemy finansowe, mam też młodszą siostrę, Ino, która ostatnio choruje. Boję się o nią. Włosy jej wypadają, chudnie z dnia, na dzień. Ma raka mózgu.(Jest coś takiego? O.o… Dobra nie ważne.)przymykam oczy, czując jak płatki śniegu opadają mi na policzek. W chodzę do mojego bloku, widzę narkotyki, jakiegoś narkomana.
- Hej blondyneczko. – Słyszę, ale nie odwracam się. Wchodzę do mieszkania. Zamykam okno. Szukam pielęgniarki. Jest. Czarnowłosa dziewczyna, o kocich oczach.
- O witam Deidara-san… – Odwraca się a ja widzę w jej dużych, złotych oczach łzy. – Ona umarła… – Łka. Stoję przez pięć sekund w jednym miejscu. Po sekundzie doskakuję do niej i trzepie nią na wszystkie strony.
- Nie. Nie!! To nie może być prawda… – Była jedyną osobą, którą mogłem tolerować. Puściłem dziewczynę. Sprzedam to mieszkanie. Wracam do domu. Do Japonii…
…******…
Dobra, wiem krótkie, ale obiecuję, że nowa (moja^^) notka będzie dużo, dużo dłuższa^^..
__________
Bronx – Deidara mieszkał w slumsach..

Deidara Yamanaka^^

Ino Yamanaka^^